Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

się ze znakomitym człowiekiem, generałem C. A. Armstrongiem, który, jak już mówiłem, był uosobieniem wzniosłości ducha — najsilniejszego i najszlachetniejszego charakteru, jaki mi się zdarzyło spotkać.
Druga przyczyna — to, że poraz pierwszy zrozumiałem. co nauka powinna uczynić z człowieka. Do owej pory podzielałem mniemanie, rozpowszechnione wśród murzynów, że nauka pomaga do prowadzenia życia przyjemnego i wygodnego, bez konieczności ręcznej pracy. W Hamptonie nauczyłem się nietylko, że praca nie jest hańbą, ale zacząłem ją lubić nietylko dla korzyści pieniężnych, które przynosi, lecz i dla niej samej — dla zaufania we własne siły — dla niezależności, jaką daje umiejętność wykonania rzeczy niezbędnych dla człowieka. Tam także zrozumiałem poraz pierwszy co to jest życie poświęcone dla dobra drugich i że najszczęśliwsi są ci ludzie, którzy czynią najwięcej dla uszczęśliwienia i pożytku drugich.
W chwili zdawania egzaminów końcowych nie miałem w kieszeni ani szeląga. Razem z innymi uczniami z Hamptonu, będącymi w takiem samem położeniu, otrzymałem miejsce służącego w hotelu letniska w stanie Connecticut; pojechałem na miejsce za pożyczone pieniądze. Wkrótce przekonałem się, że nie umiem pełnić służby przy stole lecz pomimo to właściciel hotelu obchodził się ze mną jak z wyćwiczonym kelnerem. Powierzył mojej obsłudze stół, przy którym jadało czterech, czy pięciu gości bogatych, a więcej jeszcze arystokratycznego pochodzenia. Moja nieumiejętność służby była tak wielka, że zgromili mnie oni surowo, a ja przelękniony uciekłem, pozostawiając ich nad próżnym stołem. Za to zostałem zdegradowany z kelnera na kuchcika. Chciałem jednak nauczyć się usługiwać przy stole i starałem się o to tak usilnie, że po kilku tygodniach zostałem przywrócony do dawnej godności. Później