podczas moich podróży mieszkałem nieraz w tym samym hotelu, w którym służyłem za kelnera.
Pod koniec sezonu powróciłem do domu i zostałem mianowany dyrektorem szkoły murzynów w Maldenie. To był wstęp do najszczęśliwszej epoki mego życia. Miałem przekonanie, że stanę się użytecznym dla mieszkańców, ukazując im wznioślejszy ideał życia i usiłując wpoić w młodzież Maldenu świadomość, że naukę czerpie się nie z samych książek.
Dzień mój zaczynał się o ósmej rano, a nie kończył się nigdy przed dziesiątą. Oprócz obowiązującej wszędzie nauki, uczyłem moich uczniów czesania włosów, mycia rąk i twarzy i utrzymywania w porządku odzieży. Starałem się szczególnie przekonać ich o pożytku kąpieli i szczoteczki do zębów, a podczas całego nauczycielskiego zawodu byłem i jestem silnie przekonany, że szczoteczka do żębów jest jedną z najpotężniejszych dźwigni cywilizacyjnych.
Tylu było miejscowych ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy pomimo całodziennej pracy, pożądali nauki, że okazała się konieczności utworzenia wieczornych kursów. Kursa te były równie uczęszczane, jak dzienne. Prawdziwa przyjemność sprawiał widok wysiłków, jakie czynili ci ludzie, z których wielu miało więcej niż pięćdziesiąt lat.
Zajmowałem się czynnie nietylko lekcyami wieczornemi i dziennemi, ale założyłem jeszcze czytelnię, odbywałem dwa kursa niedzielne — jeden o trzy mile od Maldenu rano, a drugi popołudniu w samym Maldenie. Prócz tego dawałem jeszcze lekcye młodym ludziom, przygotowującym się do wstąpienia do szkoły w Hamptonie. Udzielałem nauki wszystkim, nie troszcząc się o wynagrodzenie, a gdy mi się zdarzała sposobność oddania komu usługi, czułem się zupełnie szczęśliwy. Muszę tu nadmienić, że jako nauczycielowi, płacono mi niewielką kwotę z funduszów państwowych.
Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/51
Ta strona została uwierzytelniona.