łem świadkiem bójki, jaka trafiła się w Maldenie pomiędzy murzynami a białymi.
Po każdej stronie było jakich stu ludzi: wielu z nich odniosło ciężkie rany, między innymi Ludwik Ruffner, mąż mojej przyjaciółki, pani Violi Ruffnerowej. Generał Ruffner, który chciał bronić murzynów, został obalony na ziemię i tak ciężko poraniony, że nigdy już nie wrócił do zupełnego zdrowia. Widok tej bójki zachwiał we mnie nadzieję co do przyszłości mojej rasy w Ameryce, a były to dni posępne — najposępniejsze może od chwili oswobodzenia.
Jeżeli napomknąłem o tym smutnym wstępie dziejów w stanach Południa, uczyniłem to dla tem dokładniejszego wykazania zmiany zaszłej od czasów istnienia „Ku-Klun“. Teraz, z tych stowarzyszeń nie pozostało na Południu ani śladu; zapomniano nawet, że kiedykolwiek istniały. Dziś mało jest na Południu takich miejscowości, w których opinia publiczna zniosłaby istnienie podobnych związków.
Czas pomiędzy 1867 a 1878 może być, mojem zdaniem, nazwany epoką „dźwigania się“. Jest to czas, który przepędziłem jako uczeń w Hamptonie i jako dyrektor szkoły w Zachodniej Wirginii. Dwie główne myśli zajmowały wtedy większość umysłów murzyńskich[1] jedną było niesłychane zamiłowanie w nauce greckiego i łaciny, a drugą pragnienie zdobycia urzędu.
Nie można było spodziewać się, że lud, który od kilku pokoleń żył w niewoli i w głębokich cie-
- ↑ Błąd w druku; brak znaku interpunkcyjnego - przecinka, średnika lub dwukropka.