Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

mywał zwykle „wezwanie“ do kościoła. Padał, jak gdyby ugodzony kulą, i leżał całemi godzinami rozciągnięty na ziemi, nieruchomy, niemy, a wtedy rozchodziła się wieść, że otrzymał „wezwanie“. Jeżeli go nie usłuchał, padał poraz drugi i trzeci — tak, że w końcu musiał być posłusznym. Pamiętam, że pomimo całego pragnienia nauki, dręczyła mnie za młodzieńczych lat obawa, iż gdy już nauczę się czytać i pisać, otrzymam takie „wezwanie“, ale nie wiem dlaczego, nie otrzymałem go nigdy.
Kiedy się obliczy liczbę ludzi wykształconych i nieuków, którzy pełnili obowiązki kaznodziejów, można się przekonać, że poziom umysłowy pastorów podniósł się teraz w wielu gminach Południowych Stanów, a za jakie lat trzydzieści liczba nieodpowiednich zmniejszy się jeszcze więcej. Trzeba i to dodać, że „wezwania“ zdarzają się rzadziej, a liczba tych, którzy poświęcają się rzemiosłom, wzrasta. Co się zaś tyczy składu ciała nauczycielskiego, postęp jest jeszcze widoczniejszy.
Jak dziecko polega na matce we wszystkiem, czego potrzebuje, tak samo i nasi ludzie, we wszystkich Stanach Południa, w epoce dźwigania się, liczyli na rząd Związkowy. Było to zupełnie naturalne. Rząd obdarzył ich wolnością i przez dwa przeszło stulecia cały naród bogacił się pracą murzynów. Nie mogłem nigdy przebaczyć rządowi Związkowemu tego, że nie zabezpieczył — zaraz po zniesieniu niewolnictwa, oprócz ofiar ponoszonych przez Stany, takich zasiłków, któreby dały murzynom możność lepszego przygotowania się do pełnienia obowiązków obywatelskich.
Łatwo to wprawdzie krytykować i mówić, co należało uczynić, i może być, że ci co stali na czele rządu, uczynili wszystko, co było możliwe w danych okolicznościach. Mimo to, rozpatrując się w tej najwcześniejszej epoce naszej wolności, nie mogę się powstrzymać od wyrażenia żalu, że nie dało się znaleźć sposobu na uczynienie prawa głosowania