Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.

nacyi od rządu. Kilku murzynów — ludzi wybitnych — zasiadało w izbie poselskiej, a jeden z nich, B. K. Brun, w senacie. Wszystko to dodawało Waszyngtonowi uroku w oczach murzynów. Wiedzieli też, że w tym okręgu mogą się odwołać o opiekę do prawa. Szkoły publiczne w Waszyngtonie lepsze były niż gdzieindziej. Miałem tam sposobność studyować zwyczaje mego ludu, co mnie żywo zajmowało. Jeżeli pośród murzynów był zastęp ludzi szanownych, wysokiej wartości i dobrych obywateli — była z drugiej strony cała, zbyt liczna warstwa takich, których lekkomyślność budziła we mnie obawy. Widywałem tam młodych murzynów, mających dochodu cztery dolary tygodniowo, a wydających połowę tego w niedzielę na najem powozu, w którym jeździli po Pensylwańskiej alei, żeby przed światem udawać bogaczów; inni, którzy otrzymywali rządowej pensyi siedemdziesiąt pięć do stu dolarów miesięcznie, pod koniec miesiąca siedzieli już w długach po uszy. Jeszcze inni, którzy przed kilku miesiącami zasiadali w kongresie, byli teraz bez posad i w nędzy. Byli tacy, co we wszystkiem liczyli na rząd i ci pozbawieni byli wszelkiej ambicyi: żądali, żeby dla nich umyślnie stwarzano posady. Ileż razy od tej pory pragnąłem mieć czarodziejską władzę, by przenieść cały ten tłum na wieś i przywiązać go do ziemi, do tej niewzruszonej podstawy, która nie zawodzi nigdy — z której łona wyszły wszystkie narody i wszystkie rasy, jakie osiągnęły pewien stopień cywilizacyi, choć postęp ich był powolny i ciężki, ale jednak doprowadził je daleko.
W Waszyngtonie widziałem, jak młode dziewczęta córki praczek, uczyły się rzemiosła matek, a doszedłszy do odpowiedniego wieku, wstępowały do szkół publicznych na sześć lub osiem lat. Pod koniec nauki zaczynały ubierać się z pretensyami, nie licującemi z ich położeniem; potrzeby ich wzrastały nierównomiernie ze środkami do ich zaspokojenia, a lata, przepędzone w szkole, zniechęcały je do