wygodnem. Oprócz tych drzwi i otworów była jeszcze w rogu, po prawej stronie „dziura dla kotów“, urządzana w owych czasach we wszystkich domach i chatach w Wirginii.
„Kocia dziura“ był to kwadratowy otwór wielkości siedmiu do ośmiu cali, zrobiony umyślnie dla kotów, ażeby mogły wchodzić i wychodzić podczas nocy. Nie mogłem nigdy zrozumieć, jaki cel ma to urządzenie, zważywszy, że w każdem domostwie było co najmniej pół tuzina otworów, które mogły służyć do tego samego. W chacie nie było podłogi: zastępowała ją warstwa ziemi. Na samym środku była duża i głęboka jama, w której podczas zimy składano pataty. Wspomnienie tej „jamy na pataty“ wyryło się głęboko w moim umyśle, bo pamiętam, że gdy je tam składano lub wyjmowano, udawało mi się niekiedy porwać jednę lub dwie sztuki, które potem piekłem w popiele i raczyłem się niemi. W plantacyi nie było w kuchniach kominów i matka musiała gotować dla białych i dla niewolników nad ogniskiem w kociołkach i kadziach. Jeżeli w zimie cierpieliśmy zimno w naszej chacie źle zbudowanej, gorąco od ogniska bywało w lecie niemniej dokuczliwe. Pierwsze lata mego dzieciństwa, przeżyte w tej lepiance, nie różnią się od dziecinnych lat innych niewolników. Matka naturalnie nie mogła poświęcać dzieciom dużo czasu w ciągu dnia i odkradała tylko parę chwil, ażeby się zająć nami rankiem, przed rozpoczęciem pracy i wieczorem, kiedy już skończył się jej dzień roboczy.
Jedno z moich najdawniejszych wspomnień stanowi widok matki gotującej późną nocą kurczę i budzącej nas, dzieci, ażeby nas nakarmić. Jakim sposobem i zkąd wzięła to kurczę — nie wiem. Przypuszczam jednak, że pochodziło ono z podwórza naszego właściciela. Może kto nazwie to kradzieżą. Dziś sam potępiłbym podobny czyn jako kradzież. Ale, że zdarzyło się to w tak odmiennych czasach i w celu nakarmienia dzieci, nikt mnie nie
Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/6
Ta strona została uwierzytelniona.