J. Johns“. Odpowiadali mi, że to część ich tytułu osobistego...
Większa część uczniów pragnęła nabyć wiadomości po to, ażeby poprawić swój byt nauczycielski. Z wyjątkiem tych drobiazgów, muszę przyznać, że nigdy nie miałem do czynienia z ludźmi mającymi lepsze chęci. Byli zawsze gotowi uczynić to, co im było wskazane jako dobre. Pragnąłem przedewszystkiem dać im wykształcenie gruntowne, ale stosowne. Wkrótce przekonałem się, że nie mieli pojęcia o wyższych naukach, których studyowaniem tak się chełpili. Zauważyłem i to, że jeżeli młode dziewczęta umiały wskazać na globusie miejsce, gdzie leży Sahara lub stolica Chin, nie umiały znaleźć na stole miejsca, gdzie się kładzie noże i widelce, chleb i mięso.
Potrzeba mi było pewnej odwagi, żeby wytłómaczyć uczniowi, który umiał wyciągnąć pierwiastek sześcianu i znał rachunkowość, że najpierwszą rzeczą, jakiej trzeba się nauczyć, jest tabliczka mnożenia.
Liczba uczniów wzrastała z każdym tygodniem tak, że w końcu miesiąca było ich już pięćdziesięciu. Prawie wszyscy mówili wstępując, że mogą poświęcić na naukę tylko dwa lub trzy miesiące i chcieli wejść do wyższej klasy i ukończyć nauki pod koniec pierwszego roku.
W końcu pierwszych sześciu tygodni przybyła nam nowa koleżanka, kobieta rzadkiej inteligencyi, miss Olivia A. Davidson, która później została moją żoną. Miss Davidson urodziła się w Ohio i odbyła nauki w szkole gminnej w tym stanie. Bardzo jeszcze będąc młodą dowiedziała się, że na Południu brak jest nauczycielek. Pojechała więc do stanu Mississipi i rozpoczęła nauczanie. Potem uczyła w Memphis. W Mississipi jedna z jej uczenic zachorowała na ospę. Zapanowała taka trwoga, że nikt nikt nie chciał doglądać chorego dziecka. Miss Davidson zamknęła wtedy szkołę i zasiadła przy łóżku
Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.