lękam pracy, wzięli się i oni do roboty z większą chęcią. Pracowaliśmy, dopóki nie wykarczowaliśmy dwudziestu akrów i nie zasiali na nich zboża.
Przez ten czas miss Dawidson wynajdywała różne kombinacye dla spłacenia długu. Postanowiła na początek urządzać zabawy t. zw. „wieczerze“[1]. Obchodziła sama domy białych i murzynów w mieście Tuskegee i dostawała od jednych ciasta, od drugich kurczęta, chleb i torty, przeznaczone na sprzedaż podczas wieczoru. Murzyni czuli się szczęśliwi, dając, co mogli; ale muszę dodać, że o ile mnie pamięć nie zawodzi, miss Dawidsonn nie zwracała się nigdy napróżno i do białych, otrzymując daniny, oprócz innych oznak szczerego współczucia, okazywanego zawsze szkole w rozlicznych okolicznościach.
Wyprawiliśmy kilka takich wieczorów, które przyniosły nam dość znaczne sumy. Prócz tego, ułożyliśmy listy składek dla białych i murzynów, którzy wszyscy dawali chętnie pieniądze. Prawdziwie wzruszającym był widok składających ofiary murzynów, którzy całe życie spędzili w niewolnictwie. Niektórzy dawali po kilkanaście centów, inni po kilkadziesiąt. Niekiedy ofiarę stanowiła kołdra lub wiązka trzciny cukrowej. Przypomina mi się jedna stara, siedmdziesięcioletnia murzynka, która do mnie przyszła. Weszła do pokoju kulejąc, oparta na kiju; odziana była w łachmany, ale czyste. I powiedziała do mnie.
— Panie Washington, Bóg to wie najlepiej! Najpiękniejsze lata mego życia przeżyłam w niewoli. Bóg to wie, że jestem równie ciemna, jak uboga; ale — dodała — rozumiem mimo to dobrze, co pan i miss Dawidson zamierzacie uczynić. Rozumiem, że chcecie zrobić z murzynów lepszych mężczyzn i lepsze
- ↑ W Ameryce wieczerze płatne, z muzyką, są jednym ze zwykłych sposobów zbierania pieniędzy na cele dobroczynne.