kobiety. Nie mam pieniędzy, ale przynoszę wam sześć jaj, które dla was schowałam, i chcę, żebyście je wzięli na naukę tych chłopców i dziewcząt.
Od chwili założenia szkoły w Tuskegee miałem szczęście otrzymywać różne dary, żaden z nich jednak nie wzruszył mnie tak bardzo, jak ten dar biednej staruszki.
W pierwszym roku naszego pobytu w Alabamie, święta Bożego Narodzenia dały nam lepiej poznać prawdziwe życie ludu.
Święta zapowiadały nam ciągłe odwiedziny dzieci pukających do drzwi z wołaniem:
— Gwiazdka! Gwiazdka!
Przypuszczam, że od drugiej po północy do piątej rano musieliśmy przyjąć przeszło pięćdziesiąt takich wizyt. Zwyczaj ten utrzymuje się do tej pory w tych stronach Południa.
Za czasów niewolnictwa było zwyczajem na całem Południu udzielać murzynom tydzień wakacyi. Kobiety i mężczyźni upijali się wtedy i wszyscy uważali to za rzecz naturalną. W Tuskegee i w okolicy zauważyliśmy, że murzyni przerywali pracę na cały tydzień, zacząwszy od wigilii Bożego Narodzenia i trudno było mieć jakąkolwiek usługę do samego Nowego Roku. Nawet ci, co nie pili nigdy, uważali za stosowne nadużywać trunków podczas Bożego Narodzenia. Z oddali dochodził odgłos śmiechów; słychać było ciągłe strzelanie z pistoletów i strzelb i wybuchające petardy. Zdawało się, że wszyscy zapomnieli o właściwem znaczeniu tych dni uroczystych.
Podczas tych pierwszych świąt Bożego Naro-