Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

mocą szkole w Tuskegee przez generała. Do tej pory nie miałem nigdy sposobności ujawnienia tego faktu.
Podczas lata 1882 r., w końcu pierwszego szkolnego roku, ożeniłem się z miss Fannie M. Smith, z Maldenu. Na jesieni osiedliliśmy się na dobre i dom nasz stał się miejscem zebrań dla nauczycieli, których było czterech. Moja żona także miała dyplom ze szkoły w Hamptonie, a zajmując się żywo wszystkiem, co dotyczyło szkoły, wypełniała obowiązki pani domu. Na nieszczęście, cieszyłem się nią tylko dwa lata: umarła w maju 1884 r., pozostawiając mi córeczkę, Porcyę M. Washington.
Moja młoda małżonka dzieliła ze mną wszystko, co dotyczyło szkoły; oddana jej była duszą i ciałem, ale umierając, nie przewidywała nawet, jaki rozwój czeka w przyszłości zakład przez nas stworzony.




ROZDZIAŁ X.
ZADANIE TRUDNIEJSZE OD WYRABIANIA CEGIEŁ.


Od samego początku dążyłem do tego w Tuskegee, ażeby uczniowie nietylko uprawiali ziemię i wykonywali wszystkie domowe roboty, lecz ażeby też przykładali rękę do budowania. Pragnąłem nauczyć ich ulepszonych sposobów wykonywania pracy najpierw w interesie szkoły, a następnie i dla nich samych, żeby im wszczepić pojęcie o użyteczności pracy i wykazać piękno jej i godność. Praca wtedy nie będzie im się wydawać pańszczyzną i polubią ją dla niej samej. Robota u nas miała się wykonywać z nowoczesnem użytkowaniem sił przyrody, takich, jak woda, para i elektryczność.