dla katolickich żon
Domorosły katolicyzm polski ma tę właściwość, że jest — dosłownie, nie w przenośni — bardziej katolicki od papieża. Kiedy, w czasie wojny, papież, uwzględniając trudności sytuacji gospodarczej wszystkich krajów, skasował pewną ilość świąt, kucharka moja, gorliwa katoliczka, oświadczyła, że „święta ustanowił Pan Bóg, a papież nie ma w tem nic do gadania“. Kucharka ta mogłaby być patronką naszej klerykalnej literatury. Można się było przekonać o tem w czasie dyskusji o poradniach Świadomego macierzyństwa. Z jaką pewnością siebie różne gryzipiórki rozstrzygały bez apelacji, że kościół na żadne regulacje urodzeń, stanowiące masoński wymysł i grzech śmiertelny, nigdy się nie zgodzi i że zna tylko jedną drogę do ograniczenia potomstwa — bezwzględną wstrzemięźliwość! To było hasło naszych klerykałów, naszych feljetonowych ojców kościoła i KAP-ów do wczoraj, do dziś.
Tymczasem kwestja nie była tak prosta. Każdego, kto uważnie czytał encyklikę papieską z r. 1930 (Casti Connubii), musiał uderzyć ustęp, domagający się wręcz