dajne osoby“ i przez zupełną zmianę frontu kościelnych sfer, jaką wróży w danej sprawie.
Zatem zapanowała zgoda co do samej zasady: ograniczenia urodzeń.
Ograniczenie to, dotąd przez kościół ścigane klątwami, staje się oto niemal nakazem kościoła. „Świadome macierzyństwo“, dotąd piętnowane jako zakała, doczekało się swej apoteozy na kartach tej aprobowanej broszury.
Różnica jest jedynie w technice. Tu kalendarzyk, tam pessarja i środki chemiczne. O to nie będzie sporu. O ile tylko kalendarzyk Ogino—Knaus wytrzyma próbę doświadczenia, medycyna praktyczna z radością przyswoi sobie jego korzyści. Niebawem — to ostateczny wniosek nastręczający się z broszury dr. Zajdlicza — Polska powinnaby się pokryć katolickiemi poradniami dla kobiet, któreby uświadamiały potrzebującą ludność i dostarczały jej kalendarzyków.
Ale, w razie gdyby pewność tych obliczeń czasu bezpieczeństwa okazała się zawodna, czy wówczas, oświetliwszy tak jaskrawo zgubność bezmiernej i dzikiej populacji a błogosławieństwo ograniczenia urodzeń, kościół zdoła utrzymać swoje bezwzględnie potępiające stanowisko wobec dotychczasowych środków medycyny w tej mierze? Czy granica pociągnięta między różnemi metodami nie będzie zbyt sztuczna? Więc wolno — a nawet nieraz należy — kobiecie strzec się najpilniej ciąży przy pomocy kalendarzyka; ale gdyby ta kobieta, nie ufając dostatecznie japońskiemu doktorowi lub, co gorsza, zawiódłszy się na nim, a przekonana wymową dr. Zajdlicza o szkodach niepożądanej płodności, zechciała uzupełnić gwarancje kalendarzyka
Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.