złego, nie jest obojętne. Bo, piętnując zabieg przerwania ciąży jako zbrodnię, wzbrania go lekarzom, którzy z kodeksem się liczą, ale nie przeszkadza go uprawiać wszelkiego rodzaju partaczom, a wreszcie i samym matkom nie przeszkadza doświadczać na sobie „domowych“ środków[1]. Nie przerwie lekarz ciąży (poza wskazaniami ściśle lekarskiemi) ani w szpitalu, ani w kasie chorych. Zatem, podczas gdy bogaci znajdą w takim wypadku pomoc lekarską, ubodzy są jej pozbawieni. Ileż z tego powodu wypadków śmierci, ileż ciężkich schorzeń? Prof. Grzywo-Dąbrowski oblicza ilość sekcyj, które wykonywa na zwłokach matek zmarłych w Warszawie na zakażenie krwi z tego powodu, na dwieście rocznie, a to jest z pewnością tylko cząstka. Otóż wszystkie te matki zabija — można powiedzieć — paragraf, broniący im pomocy lekarskiej, a niezdolny wzbronić im samego czynu.
Bo zważmy tu jeszcze jedno. W dawnych czasach, kiedy pisano ustawy prawomocne dotąd, stan medycyny był inny niż dziś. Nie znano ani aseptyki, ani nowoczesnej chirurgji. Między przerwaniem ciąży dokonanem prawidłowo i umiejętnie, a zabiegiem spartaczonym nie było takiej jak dziś różnicy. Istnieje mało znana nowela Balzaka pod tytułem Poronienie, poruszająca ten temat. Lekarz, którego kobieta błaga aby jej przerwał ciążę, odpowiada:
Namawia mnie pani do zbrodni, którą prawo karze śmiercią a panią samą skazanoby na karę straszliwszą niż moja... Ale gdyby prawo nie było tak srogie, i tak nie podjąłbym się podob-
- ↑ Rubryki naszych klerykalnych pism pełne są anonsów, zachwalających w przejrzysty sposób środki na spędzenie płodu (Patrz Boy: Nasi okupanci).