nej operacji; jest ona prawie zawsze podwójnem morderstwem, bo rzadkie jest, aby matka nie zginęła także. Może pani obrać lepszą drogę... Czemuby pani nie miała uciec?... Niech pani jedzie zagranicę.
— Byłabym shańbiona...
Balzac w owej sprawie widział jedynie dramaty wyższych sfer społecznych. Dziś, tem trudniej byłoby poradzić wszystkim nieszczęśliwym ofiarom, aby... wyjechały za granicę.. Ale także dziś między sztuką lekarską a partactwem jest w tej mierze przepaść. A jeżeli są lekarze, którzy, nawet przy najbardziej umiejętnem wykonaniu, uważają zabieg ten za nie obojętny dla zdrowia a nawet niebezpieczny, o ileż bardziej staje się nim w rękach niepowołanych! I właśnie w te niepowołane ręce pcha dziesiątki i setki tysięcy kobiet bezduszny paragraf.
Przeciwnicy karalności opierają się wreszcie na tem, że płód nie może być uważany za samodzielny organizm, ale za część matki, i że siłą rzeczy ona nim rozporządza. Nie może tu być mowy o zabójstwie. Płód nie jest, przynajmniej w pierwszych miesiącach, samoistnem życiem (sam Kościół czynił rozróżnienia między foetus animatus a inanimatus), dlatego też część zwolenników niekaralności pragnie ją ograniczyć do pierwszych trzech miesięcy.
„Nie jest dzieciobójczynią ta, która sprowadza poronienie, zanim dusza wstąpi w ciało“ (Non est homicida qui abortum procurat, antequam anima corpori sit infusa), powiada św. Augustyn[1].
- ↑ Jeden z naszych uczonych przesłał mi dwa starożytne orzeczenia, świadczące że poglądy Kościoła w tej mierze były