nie ma żadnego skutku, skoro nie działa, skoro wszyscy stwierdzają jego bezsilność, jak może ono wpływać tak czy owak na przyrost? A choćby nawet ciemnota lub apatja skłoniły, dajmy na to, biedną służącą lub wyrobnicę do urodzenia nieślubnego dziecka, co się z tem dzieckiem stanie? Statystyka dzieciobójstwa w tych warstwach daje na to straszliwą odpowiedź. Tym dzieciobójstwom też winien jest tępy paragraf. A dziecko, które ujdzie tego losu? Pójdzie do fabrykantki aniołków, pójdzie na garnuszek, gdzie przeważnie zginie. A te, co nie wyginęły, chowane w rynsztoku, powiększą element szumowin społecznych, pomnożą statystykę zbrodni. To można powiedzieć o dzieciach nieślubnych, bez ojca.
A ślubne? Czytaliśmy niedawno w feljetonie Widza przerażającą statystykę mieszkań robotniczych. Czy przy gnieżdżeniu się rodzin — czasem paru — w jednej izbie lub kątem, może być mowa o nieograniczonem rozradzaniu się? A gdyby nawet się rodziły, czy ten nadmiar dzieci wyżyje? I co jest lepsze: czy rodzina, gdzie rodzi się, dajmy na to, siedmioro dzieci chowanych w głodzie i zaduchu, z których kilkoro umrze, a reszta będzie nędzna i chorowita, czy ograniczona ilość urodzeń a zdrowe wychowanie dzieci które przyjdą na świat? Cóż za trwonienie energji, to nieograniczone rodzenie jedynie dla śmierci! Wszak z punktu widzenia populacji nie ilość dzieci urodzonych rozstrzyga, ale ilość dzieci odchowanych i to zdrowo odchowanych. To łączy się z niezmiernie doniosłą sprawą t. zw. regulacji urodzeń, do której wrócimy.
A wreszcie, gdy mowa o polityce populacyjnej,
Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.