W poprzednim feljetonie streściłem poglądy osobiste kilku czołowych prawników, — byli wśród nich członkowie Komisji kodyfikacyjnej — na tę jakże trudną i skomplikowaną sprawę. Jakgdyby w odpowiedzi na te enuncjacje, otrzymałem równocześnie list; list od jednej z tych, na których skórze od tysięcy lat odbywają się owe eksperymenty ustawodawcze. List ten jest tak znamienny, tak wymowny w swojej prostocie, że pozwalam sobie przytoczyć go prawie w całości. Dla każdego, kto, w todze prawnika czy w białym kitlu lekarza, nie przestał być człowiekiem, ten głos jednej z wielu mówi sam za siebie. Słyszeliśmy teorje, postulaty, — tu przemawia rzeczywistość. Oto ów list. Wybrałem go z pośród innych listów, które potwierdzają tylko jego osnowę.
Szanowny Panie!
Przedewszystkiem muszę zaznaczyć, że nigdy nie zabierałam głosu w sprawach t. zw. społecznych.