zamiast ją przerywać, lepiej do niej nie dopuścić. I oto spotykamy się z bardzo ważnym i interesującym ruchem, zwanym niezupełnie trafnie neo-maltuzjanizmem, lub ściślej regulacją urodzeń, birth-control — lub, jak my to nazwaliśmy w Polsce, świadomem macierzyństwem, — do którego różne kraje odnoszą się rozmaicie, zależnie od swoistych warunków i uprzedzeń. Mówi się bowiem bezmyślnie o polityce populacyjnej, nie zastanawiając się, że inaczej przedstawiać się muszą jej potrzeby w kraju, który np. jak Francja okazuje skłonność do wyludnienia, a inaczej w kraju, który jak Polska cierpi na przeludnienie; inaczej w kraju, który ma ekspansję kolonjalną, inaczej w kraju który nadmiar ludności wypluwa przez emigrację i traci ją nazawsze, jeżeli nie w pierwszym pokoleniu to w dalszych. Toteż pod eufemicznem mianem polityka populacyjna kryje się poprostu najczęściej militaryzm i „mięso armatnie“. Ale i kwestja armatniego mięsa zmienia się zależnie od warunków wojny. Przyszła wojna — o ile jest do pomyślenia, aby Europa do tego masowego samobójstwa dopuściła! — będzie wojną przemysłową, naukową, chemiczną, bakterjologiczną; nie ilość mięsa armatniego będzie w niej zapewne rozstrzygać. Przytem wzgląd nader ważny: gdyby nawet nadmiar ludności konieczny był dla celów wojny, to znowuż nadmiar tej ludności, potrzeba nowych terenów ekspansji, zwiększona prężność populacyjna, stwarzają ciasnotę, pchającą do sięgania po nowe rynki, wymagającą upustu krwi. Stąd można powiedzieć, że nadmiar materjału ludzkiego potrzebny jest dla wojny, którą... sam stwarza. Czy może być bardziej barbarzyńskie głupstwo? Regulowanie zatem przyrostu ludności, o którem wszędzie jest coraz
Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/67
Ta strona została uwierzytelniona.