Francji — wyludnienie, sfery rządzące dążą wszelkiemi sposobami do utrzymania nadmiaru płodności.
Niemcy są bardzo płodne; nie tak jak Polska, ale aż nazbyt wystarczająco. Rozgoryczenie powojenne, nędza mieszkaniowa, trudne warunki życia, wszystko to sprawia, że w ostatnich czasach wzmógł się tu prąd regulacji urodzeń, tak zwycięsko zdobywający teren od wielu lat w Anglji, przedtem zdławiony w Niemczech drillem patrjotyczno-wojskowym. Ale i dziś ruch ten jest nienawistny rządzącym czynnikom. Kapitalizm chętnie widzi nadmierną podaż robotnika, co obniża jego cenę i zdają go na łaskę i niełaskę kapitału; militaryzm — owo „der Kaizer braucht Soldaten“ — wierny jest tradycjom Fryderyka II, który poddanych uważał za swój „wielki zwierzyniec“; wszystko to nadaje przykazaniu „rozmnażajcie się!“ pozory patrjotyczne, obywatelskie, społeczne. Przeciwstawia się temu uświadomiona coraz bardziej klasa pracująca, nie biorąc się na lep tych słów, których cenę zapłaciła zbyt świeżo i zbyt obficie swoją krwią i męką. Gebärstreik — strajk rodny — tak nazywają sami zwolennicy regulacji w Niemczech swoją akcję.
Propagowanie płodności wzmogło się w Niemczech z początkiem wojny. Powstały ligi agitujące za maksymalnym przyrostem ludności, aby zapełnić luki wyrwane przez kule armatnie. „A ile wy macie dzieci?“ odpowiadają z ironją szanownym protektorom płodności szermierze regulacji. I argument ten jest trudny do zbicia, bo faktem jest, że te właśnie zamożne sfery uprawiają neo-maltuzjanizm oddawna i mają ilość dzieci znikomą. Toż samo odpowiadają w Niemczech szermierze regulacji lekarzom, którzy w imię patrjotyzmu
Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.