chodzące na świat nowe dziecko to pacjent, i to podwójny: raz gdy się rodzi, drugi raz gdy rychło umiera, no i po drodze, kiedy choruje? Ale najdziksze rzeczy powstają, kiedy medycyna robi politykę, albo też zacznie fuszerować w religji. Tak np. w warszawskiem Tow. ginekologicznem jeden z lekarzy potępił w każdym wypadku (!) wszelkie sposoby zapobiegające zajściu w ciążę, „bo to jest (powiada) contra naturam, a wszystko co jest przeciw naturze, jest z punktu etyki chrześcijańskiej niedopuszczalne“. Zdaje mi się, że cała etyka chrześcijańska jest contra naturam, i bardzo szczęśliwie, bo wedle natury może być bardzo dobre ludożerstwo, wielożeństwo i inne rzeczy... Ot, co lęgnie się w głowach! I tu jakaś regulacja urodzeń kiełbi we łbie byłaby wskazana... Nie mówiąc o tem, że chciałoby się zapytać, ile ten lekarz ma dzieci?
Oto próbka zabobonów i trudności, przez jakie przedzierać się muszą nowe pojęcia.
U nas nie mówiło się o tem zupełnie. Wyższe warstwy oddawna, jak wszędzie, uprawiają cichy neo-maltuzjanizm. Ekonomiści piszą dzieła o przeludnieniu. Powaga w tej kwestji, prof. Adam Krzyżanowski, jest fanatykiem antyprzeludnieniowym i wielbicielem starego Malthusa, którego dzieło wydał w języku polskim. Prof. Zofja Daszyńska-Golińska, w dziele swojem Zagadnienia polityki populacyjnej, oświadcza się za regulacją urodzeń i cytuje wielkiego ekonomistę J. S. Milla, który, odmalowawszy klęski nadmiernej rozrodczości, powiada wręcz:
...Cywilizacja jest walką przeciw instynktom zwierzęcym, z których najsilniejszy zwycięża. Jeżeli nie zwyciężyła instynktu rozrodczości, to dlatego, że tego nigdy nie próbowała na serjo...
Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.