Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/007

Ta strona została uwierzytelniona.

bliski osiemdziesiątki, a taki wciąż rześki i ruchliwy, nietylko swoją nieskazitelną opinją, nietylko szerokiemi stosunkami i wpływami, czy powszechnie cenionym umysłem imponował ludziom, z którymi się stykał. Sama jego wysoka, nieznacznie przygarbiona postać, sucha rasowa twarz z wysokiem jasnem czołem, pogodnem spojrzeniem i z parą siwych, jak mleko, niemal szlagońskich dobrodusznych wąsów nakazywała cześć, życzliwość i zaufanie. To też niespodziewana przerwa w konferencji wcale nie zaniepokoiła obu finansistów, zgóry zdecydowanych na prolongatę kredytów, o które tak chodziło Dalczowi.
Tymczasem on sam stał w sekretarjacie ze słuchawką telefonu w ręku i słuchał sprawozdania. Było już po wszystkiem. Sekretarz Holder nie mógł wyczytać na twarzy szefa niczego, co wskazywałoby, jak zamierza postąpić. Powiedział tylko krótkie „dziękuję“ i położywszy tubę, odezwał się ze zwykłą uprzejmością:
— Zechce pan, panie Holder, sprowadzić mego syna tutaj do sekretarjatu. Zaraz.
— Dobrze, panie dyrektorze.
— Na godzinę zaś drugą zamówi pan do mnie delegatów fabrycznych.
— Słucham, panie dyrektorze.
Wilhelm Dalcz wrócił do oczekujących go panów i z właściwą sobie swobodą wznowił rozmowę. Istotnie zależało mu bardzo na szybkiem sfinalizowaniu sprawy. Jemu osobiście. W razie przeciągnięcia się pertraktacyj znowu byłby zmuszony zwrócić się do brata o dalszy wkład, a to równałoby się wyzuciu własnej rodziny z reszty udziałów. Pozatem Karol, niecierpiący bratanków, oczywiście natychmiast usunąłby z fabryki Zdzisława... Zwłaszcza po dzisiejszej kompromitacji.
Na szczęście rzecz w zasadzie była załatwiona. Chodziło tylko o przyśpieszenie terminu i uporządkowanie ksiąg przed przyjazdem z Belgji Krzysztofa,