Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

i nie dawała mu spokoju. Postanowił sobie dotrzeć do tajemnicy za wszelką cenę już nietylko ze względu na atut, jakim zawsze jest posiadanie każdej tajemnicy przeciwnika, lecz i ze sportowej pasji gracza. Gdyby nie nawał zajęć, pochłaniających dobę prawie bez reszty, mógłby do tego zabrać się energiczniej. Narazie wszakże znacznie ważniejsze było uporanie się z Wenzlową...
Prywatne biuro detektywów w ciągu tygodnia dostarczyło Pawłowi wyczerpujących informacyj o Tolewskim. Z zawodu geometra, wykluczony ze związku za nadużycia, dwukrotnie zamieszany w sprawy szantażowe, pozostaje na utrzymaniu żony, wdowy po zbogaconym sklepikarzu, prowadzi różne niezbyt czyste interesy. Trudni się pośrednictwem w lichwiarskich pożyczkach. Co robił niedawno w Krakowie, trudno było ustalić. W każdym razie zamieszkiwał tam u znanej paserki Kiermanowej, a w Esplanadzie widziano go z podejrzanym o przemytnictwo właścicielem zakładu fryzjerskiego Lipanikiem.
— Słowem — zakończył swe sprawozdanie agent — jeżeli szanowny pan chce mu zaufać więcej niż na pięć złotych, stanowczo odradzamy.
Paweł był kontent. Przy najbliższej rozmowie z Tolewskim zlekka i mimochodem dał mu do zrozumienia, że świetnie się orjentuje w jego sprawach intymnych, a gdy spryciarz chciał odłożyć swoją wizytę u Wenzlowej i tłumaczył się tem, że nie jest ogolony, Paweł rzucił odniechcenia:
— No, ogolenie nie zajmie panu tyle czasu. Fryzjerzy warszawscy nie gorzej golą, niż zacny mistrz Lipanik w Krakowie.
Tolewski zbladł i przełknął ślinę.
— My musimy być w zgodzie i iść sobie na rękę, mój drogi panie Tolewski — ciągnął Paweł — panu się zdaje, że zyskasz więcej na przeciąganiu sprawy. Wierzaj pan, że ja lepiej wiem, jak co należy zrobić. I pan na tem lepiej wyjdziesz. Nie chcę pana okpić