Przekonało to Jachimowskiego, lecz nasunęło nowe objekcje:
— Przypuśćmy. Jednak w tymże czasie ty zwrócisz się doń z propozycją odkupienia wszystkich udziałów, nieprawdaż?
— Tak, przez adwokata i z zachowaniem wszelkich pozorów niezdecydowanego.
— Mniejsza o to. Ale wyobraźmy sobie, że ten gość zwącha pismo nosem, że spostrzeże się w sytuacji, że dla samej próby zaryzykuje kupno udziałów, tem bardziej, że tu już zaryzykuje drobiazg. Co wtedy?
Paweł wzruszył ramionami. Nie wierzy w taką ewentualność. Gdyby jednak mogło do tego dojść, nic w tem strasznego. I tak wszystkie wrócą do ich rąk, z tą różnicą, że po znacznie niższej cenie.
Rozwinął przed Jachimowskim szczegółowy plan, uderzający wprawdzie pozornemi nieprawdopodobieństwami, lecz czyż największem nieprawdopodobieństwem nie była zgoda pana Karola na pozostawienie dyrekcji w rękach Pawła, bez sprawdzenia, że nikt ze spadkobierców zmarłego nie posiada najmniejszych praw do fabryki. Teraz chodziło o odzyskanie tych praw, do odzyskania majątku. Rzecz warta pewnego ryzyka.
Paweł dał szwagrowi do zrozumienia, że jeżeli ten nie chce ryzykować własnemi udziałami, zawsze może podstawić udziały Ganta, na które ma przecie plenipotencję. Gantowi nie może zbytnio na tem zależeć. Nawet w razie fiaska łatwo mu wytłumaczyć, że był moment paniki i trzeba było sprzedać jego udziały za bezcen, bo tak wyglądało, że nazajutrz już niczego się za nie nie uzyska.
Obserwując z pod oka minę Jachimowskiego, Paweł widział że argumenty nie chybią celu. Zaczął tedy mówić o innej stronie medalu. Jeżeli uda się wykupić wszystko od Tolewskiego a udać się musi, to cała w tem zasługa i całe ryzyko będzie wyłącznie po
Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.