ła się na kolanach Pawła, opowiadała, jak pojadą, co zobaczą, i że wogóle jest szczęśliwa.
— To ładnie — zrobił smutną minę Paweł — jesteś szczęśliwa, że mnie tu zostawiasz, że jedziesz zdradzić mnie z innym. Nie spodziewałem się tego po tobie.
Ciekaw był, jak na to zareaguje. Odezwanie się jego widocznie bardzo wzięła do serca. Siedziała nieruchomo i wpatrując się w podłogę milczała.
— Widzisz — dodał — jak mnie krzywdzisz.
— Kiedy... kiedy to ja właściwie nie ciebie zdradzam z nim, tylko jego z tobą — odezwała się nieśmiało, jednak tonem, który świadczył o przykrości, jaką jej sprawia wyjaśnienie rzeczy tak prostej, a tak dla niego przykrej, prawdopodobnie przykrej...
Paweł był szczerze tem ubawiony.
— W każdym razie cieszysz się, że jedziesz.
— Ależ nie — zmartwiła się — ja nie cieszę się, że jadę i że nie będę widziała ciebie, tylko cieszę się, że będę zagranicą. Ja wcale nie chciałabym, gdyby... Zresztą... jeżeli nie chcesz, to nie pojadę... Ale sam mówiłeś...
Dostrzegła wreszcie jego półuśmiech i obraziła się:
— Eee, ty wogóle kpisz ze mnie...
Udowodnienie tego, że nie kpi, zajęło Pawłowi ponad dwie godziny czasu, ku zadowoleniu stron obu.
W przerwach między bardziej ważkiemi argumentami Paweł próbował żartobliwie udzielać Marychnie wskazówek, w jaki sposób należy zabrać się do przełamania upartej cnotliwości Krzysztofa. Ona jednak nie chciała tego słuchać, twierdząc, że się wstydzi.
Natomiast na dowód, że nie chce o nim zapomnieć, poprosiła go o fotografję.
— Poco ci to — wzruszył ramionami — jeszcze Krzysztof znajdzie ją u ciebie i będziesz miała scenę zazdrości.
— Przecie nie będzie szperać po moich rzeczach — oburzyła się — Krzych jest dżentelmenem.
Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.