Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

chę, a zacznę dorabiać sobie utrudnienia, jak Marktwainowski Tomek Sawyer.
Gdy wychodził z fabryki zbliżała się już siódma. Obiad jadł, jak codzień, sam w ogromnej jadalni, czarną kawę kazał podać do gabinetu.
— Czuję się tu samotny — pomyślał — jak żółw w swojej skorupie, tylko, że ta skorupa o wiele jest dla mnie za duża...
Było to śmieszne. Uczucie samotności, chociaż zjawiało się w nim niezwykle rzadko, za każdym razem wywoływało coś w rodzaju pogardy dla siebie. W istocie był przeświadczony o tem, że doskonale może się obyć bez tej pożywki psychicznej, jaką obdzielają się wzajemnie ludzie. Nigdy nie dokuczył mu brak w pobliżu tego lub innego człowieka, nie tęsknił nigdy do nikogo, nawet do takich kobiet, które zostawiły bardziej pamiętne wrażenie. Uczucia przyjaźni nie znał. To, co jego szkolni koledzy nazywali przyjaźnią i z czem się do niego zbliżali, dość rzadko zresztą, stanowiło dlań raczej pole do obserwacyj, raczej korzystania, niż dzielenia się. Później nie miewał już styczności z ludźmi, którymby słowo przyjaźń mogło przyjść na myśl.
Pierwsze słowo pierwszego listu Krzysztofa było słowem „Przyjaźń“...
„Przyjaźń nie jest czemś, co wiąże, lecz czemś co pociąga. Wyraża się dążeniem do zlania się dwóch osobowości w jedną. Czyż nie wolno mi myśleć, że jest wyższa w hierarchji uczuć, niż miłość. Największą zbrodnią będzie pozbawienie człowieka praw do uczuć. Ile razy zdarzyło mi się widzieć Twoje bezlitosne oczy, z przerażeniem dostrzegałem w nich tę samą krzywdę. Są jak ostrza toczone na twardym kamieniu“...
Paweł przewrócił kartkę i szukał wzrokiem imienia, do którego te inwokacje były skierowane. Przejrzał kilka następnych kartek, lecz i na nich nic nie znalazł. „Ty“ powtarzało się dość często i brzmiało