Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

zwracał powszechną uwagę, a zasługę przypisywano wyłącznie talentom Pawła. Nie odbiegało to zresztą od rzeczywistego stanu rzeczy. Szybkie orjentowanie się w rynku i umiejętność poznawania ludzi, z którymi miał styczność, robiły z Pawła nietylko dobrego administratora, lecz i handlowca, który zawsze w porę potrafił wyzyskać pomyślny układ okoliczności.
Oczywiście, pan Karol Dalcz, mając dzięki wyczerpującym informacjom Blumkiewicza dokładny obraz przemian w przedsiębiorstwie, nie mógł przed sobą ani przed Pawłem ukrywać swego dlań uznania. Nie było to zresztą na rękę Pawłowi, gdyż chory chciał go widywać coraz częściej, odrywając go od nawału zajęć. Przyczyniał się zapewne do tego i przedłużający się pobyt zagranicą Krzysztofa, którego panu Karolowi brakowało. Świadectwem tego było coraz częściej powtarzające się w rozmowach imię nieobecnego.
Któregoś dnia Paweł zapytał żartobliwie:
— Czy stryj nie przypuszcza, że to opóźnianie powrotu ma posmak romantyczny?
— Masz jakieś powody do tego rodzaju podejrzeń? — pan Karol utkwił badawczy wzrok w twarzy Pawła.
— Nie, bynajmniej. Ty, stryju, chyba lepiej wiesz, czy Krzysztof ma w Szwajcarji jakąś flammę.
— Jest młody — sucho urwał chory.
— Młody — pobłażliwie skinął głową Paweł — i romantyczny. Przejdzie mu to z wiekiem. Wygląda nawet na poetę. Czy stryj nie obawia się, że on naprzykład pisuje wiersze?..
Zdumione spojrzenie pana Karola było więcej, niż zaprzeczeniem.
— No więc nowele, powieści, pamiętniki?...
— Myślę, że to jest wykluczone. Skąd u licha przyszły ci na myśl takie podejrzenia? Krzyś jest jeszcze młody, ale zawsze był rozsądny.
— Nie podejrzenia. Poprostu każdy z nas ma