Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

Leżąc w łóżku długo słyszała jego nerwowe nieustające kroki w sąsiednim pokoju. Minęła może godzina, może więcej, zanim zdecydował się wejść. Przez półprzymknięte powieki widziała w smudze światła jego smukłą sylwetkę w czarnej jedwabnej pidżamie. Zbliżył się i zimną jak lód ręką dotknął jej ramienia:
— Czy śpisz, Marychno?
Uśmiechnęła się i pomyślała, że napewno nie miał nigdy żadnej kobiety i że to bardzo dobrze. Pochylił się nad nią i długo patrzył w jej oczy z jakimś rozpaczliwym grymasem na ustach. Później lekko uniósł kołdrę i znalazł się obok niej.
— Kochany — szepnęła, tuląc twarz do jego ramienia.
Leżał nieruchomo, potem kilku szybkiemi ruchami zdjął pidżamę i oto poczuła na całem ciele dotyk jego gładkiej jak aksamit skóry. Ręce oplotły jego talję. Nigdy nie wyobrażała sobie, że jest tak piękny. Zaczął całować jej usta, oczy, szyję, piersi, temi samemi co zawsze dziwnemi pocałunkami, jakby po każdym smakował jego rozkosz.
O, pamiętała każdą sekundę, każdy ułamek sekundy z tej okropnej nocy.
Ogarniał ją przenikliwy, dziwny nastrój, zupełnie inny niż ten, jaki wywoływały pieszczoty Pawła... Przecie nie brzydziła się Krzysztofa. Przeciwnie. A jednak odczuła nagłą odrazę. Cofnęła się i obu rękami zasłoniła się przed nim.
Jakże strasznie krzyknęła wówczas!... Pod palcami uczuła najwyraźniej dwoje drobnych, jędrnych kobiecych piersi...
Nie zdawała sobie sprawy z tego co robi, opanował ją tak nagły, tak przeraźliwy wstręt, jakiś spontaniczny napływ wstydu, jakiś wprost fizyczny wstrząs obrzydzenia...
Nie wiedząc co robi, zerwała się z łóżka i rzuciła się do drzwi. Były zamknięte. Przebłysk świadomo-