Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

całej rozmowy była niczem w porównaniu z obawą, która nie dawała jej spokoju:
— Czy Krzysztof widział u mnie fotografję?...
Po powrocie do domu, jeszcze w futrze i w kapeluszu, wydobyła neseser, otworzyła i zajrzała do górnej kieszonki.
Fotografji nie było.
Gorączkowo zaczęła przerzucać zawartość neseseru, przejrzała obie walizki już puste i wszystko to, co wypakowała do szafy i do komódki. Nie, nie mogła uwierzyć w to, by jej nie było:
— Na pewno się znajdzie, na pewno się znajdzie — powtarzała, nie przerywając poszukiwań.
Przecie nie mogła jej zgubić!... A zatem pozostawała tylko jedna ewentualność: Krzysztof znalazł fotografję i zabrał...
Nie, to niemożliwe, dlaczego nic nie powiedział o tem?... Jest taki zazdrosny, a w dodatku fotografja Pawła, którego nienawidzi...
Marychna nie mogła zasnąć tej nocy.

ROZDZIAŁ IX.


W zachodnim kącie wielkiego czworoboku, zajmowanego przez fabrykę Dalczów, stał parterowy budynek z czerwonej cegły. Na drzwiach przybita była tabliczka: „Pracownia Chemiczna“. Laboratorjum zajmowało trzy obszerne pokoje, w pierwszym, przeznaczonym do grubszych robót przygotowawczych, pracował chudy, jak tyka laborant w granatowym kitlu, który w wielu miejscach pokryty był różnemi plamami od żrących kwasów i farb. W drugim pracował Ottman, trzeci stanowił rodzaj składu.
W tym budyneczku, do którego prawie nie dobiegał hałas z wielkich hal fabrycznych, dokonywały się badania stopów na panewki do maszyn szybkobieżnych, próby lakieru i smarów. Wąskie, długie sto-