Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

parę dni wstąpię przyjrzeć się próbie z badaniem stopu na panewki.
Tak się jednak stało, że zaraz nazajutrz zjawił się w laboratorjum. Nie omylił się. Ottman najwyraźniej nie mógł wytrzymać, by nie zwierzyć mu swojej tajemnicy.
— Pytał wczoraj pan dyrektor — zaczął po wymianie kilku zdań — nad czem specjalnie pracuję...
— Szuka pan kamienia filozoficznego? — wesołym koleżeńskim tonem zapytał Paweł.
Ottman uśmiechnął się niewyraźnie i powiedział:
— Szukam syntezy kauczuku...
— O!... To jest nad wyraz ciekawe. Gdyby zdołał pan dopiąć swego, a kauczuk wyprodukowany przez pana byłby znacznie tańszy od naturalnego, zrobiłby pan majątek, co to majątek, miljony! Jakże postępują pańskie prace?
— Dość pomyślnie, panie dyrektorze... Jeżeli pana istotnie to zajmuje...
Otworzył szafkę i pokazał Pawłowi trzy substancje. Jedna, przeźroczysta, lepka i miękka przypominała coś w rodzaju żywicy lub zgęstniałej gumy arabskiej, druga, szarawa, już nie była lepka i ugniatała się w palcach jak ciasto. Trzecia wreszcie była bronzowa, sucha w dotyku i sprężysta. Nie różniła się niczem od kauczuku.
Ottman naciskał i głaskał niewielką bryłkę z takiem rozczuleniem, że Paweł mimowoli się uśmiechnął. Obawiając się, by Ottman nie czuł się tem dotknięty, powiedział:
— Jestem zupełnym laikiem w tej dziedzinie, może pan mnie objaśni, jak się to robi, w jaki sposób wpadł pan na ten genjalny pomysł?
— O, nie ja pierwszy. Przede mną robiono w tym kierunku wiele prób...
— Prób, które się nie udały?
— Niestety — powiedział Ottman takim tonem, jakby mówił „na szczęście“ — wytwarzano tylko la-