Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

ność Pawła, Paweł zamykał swój gabinet, gdzie przechowywał wszystkie papiery, na mocne zamki no i kupił sobie rewolwer.
Tymczasem zamiast najścia Jachimowskiego miał inne, znacznie milsze. Widok wystrojonej i rozkosznie krygującej się Nity, która czekała nań w salonie, zdziwił go bardzo.
Dotychczas zaledwie kilka razy widział tę dziewczynę. Przez większą część zimy siedziała w Krynicy. U Jachimowskich bywał rzadko, a ich córka nie należała do typu domatorek. Spotykał ją tylko w tych rzadkich wypadkach, gdy zaglądał do Haliny. Nita, chociaż znacznie młodsza, przyjaźniła się z nią ku wielkiemu niezadowoleniu Ludki, która kiedyś nawet domagała się od Pawła, by wpłynął na Halinę celem zabezpieczenia Nity od złego przykładu, jaki daje jej rozwydrzone towarzystwo Haliny.
Powiedział wówczas:
— Nie zamierzam wtrącać się w cudze sprawy. Zresztą Nita jest tak ładna, że żadna opieka jej nie przeszkodzi w zdobyciu kochanka.
I naprawdę była wyjątkowo ładna. Miała ten zadzierzysty, agresywny typ urody śmiałej wysportowanej dziewczyny o jędrnych mięśniach i żywych mocnych ruchach. Jej nieumalowane usta były pomimo całej swojej świeżości prawie wyzywające, a kasztanowe o rudawym połysku włosy zamaszyście wysuwały się z pod zielonego beretu. Zawsze robiła wrażenie przed chwilą wykąpanej w chłodnej wodzie, a jej zielony kostjum zdawał się obnażać wyraźnie giętkie kształty pleców, ud, biustu i bioder. Na tle starego poważnego salonu jej sylwetka wyglądała niespodziewanie, jak reklamowy afisz luksusowej wycieczki przyklejony do gotyckiej katedry.
Siedziała z nogą założoną na nogę i przeglądała jakiś tygodnik.
— Servus, wuju! — wstała swobodnie i wyciągnęła do niego rękę.