Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/294

Ta strona została uwierzytelniona.

komunikowania, poza jednem oświadczeniem: rezygnuję z finansowania pańskiego wynalazku.
— Ależ, panie dyrektorze!...
— Z człowiekiem, nie mającym pojęcia o interesach, można pracować tylko w tym wypadku, jeżeli ten zdaje sobie sprawę z własnej ignorancji w tym kierunku i umie zdobyć się na kompletne zaufanie do wspólnika.
— Ależ ja mam kompletne zaufanie...
— Nie — marszcząc brwi, odpowiedział Paweł — ja setny raz powtarzam panu, że kauczuk mniej trwały jest znacznie ważniejszy i bez porównania wartościowszy. Zechce pan raz na zawsze zapomnieć o swojej antypatji do niego. To nie pańska sprawa. Rozumie pan? Albo zgodzi się pan z tem, albo szukaj pan kogoś innego. Chciałem panu pomóc do realizacji pańskiego wynalazku i mogę pana zrobić człowiekiem bogatym. Jednak nie zależy mi na tem do tego stopnia, bym miał znosić pańskie ustawiczne grymasy. Mówię szczerze, że wątpię, czy znajdzie się ktoś przynajmniej w Polsce, ktoby miał dość czasu, ochoty i pieniędzy dla zajęcia się pańskim kauczukiem. Sam pan to na pewno rozumie. Ma pan jednak otwartą drogę zagranicą. Nie chcę pana niczem krępować i dlatego, jeżeli ma pan zamiar szukać tam szczęścia, gotów jestem natychmiast zwolnić pana z obowiązków fabrycznych. Oto wszystko.
Ottman poczerwieniał i gdy zaczął mówić, w jego głosie brzmiało poczucie własnej winy i skruchy. Oczywiście, ma pełne zaufanie do pana dyrektora i oczywiście, przyznaje, że się na interesach nie zna. Obiecuje też ściśle stosować się do wszelkich poleceń.
W pół godziny potem w gabinecie Pawła zjawił się kierownik jednej z firm konstruktorskich, w godzinę po nim agent przedsiębiorstwa handlującego placami w dzielnicy fabrycznej. Obaj wyszli z instrukcjami jak najbardziej szczegółowemi.
Paweł spojrzał na zegarek. Każdy z następują-