Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/297

Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechnął się Paweł — przypuszczam, że Krzysztof wróci z zagranicy całkowicie rozruszany.
— Cóż miałoby wpłynąć na jego rozruszanie?
— Utrata niewinności, moja Nito, bywa przełomowym momentem w życiu — pochylił się nad nią i szepnął jej prawie do samego ucha — czy twoje osobiste obserwacje nie potwierdzają tego?
Zaśmiała się, lekko musnęła ustami jego policzek, nic nie odpowiedziała i zbiegła ze schodów.
Paweł mylił się. Krzysztof wrócił nietylko nierozruszany, lecz bodaj bardziej jeszcze smutny i milczący.
O jego przyjeździe dowiedział się już z wieczornego telefonu Marychny. Zawiadamiała o tem Pawła głosem jakby przestraszonym, mówiła, że zeszczuplał i że jest bardzo zdenerwowany. Otrzymała depeszę tak późno, że ledwie zdążyła na przyjście pociągu.
Nazajutrz Paweł był mile zdziwiony tem, że Krzysztof uważał za stosowne zjawić się w jego gabinecie i osobiście zawiadomić o swym powrocie. Pierwsze odezwanie się Pawła było zupełnie uzasadnione jego wyglądem:
— Odpoczynek, mam wrażenie, gorzej wpłynął na ciebie niż praca?
— Trochę mnie zmęczyła podróż — chłodno odpowiedział Krzysztof.
— Stan roboty w fabryce nie wymaga twego natychmiastowego powrotu do zajęć, drogi Krzychu, — powiedział może zbyt miękko i dodał: — mógłbyś jeszcze kilka dni popróżnować.
Krzysztof zbladł i odpowiedział przerywanym głosem:
— To ma znaczyć, że nie jestem zbytnio potrzebny, czy też, że wręcz zawadzam w fabryce?
— Ależ Krzysztofie — prawie z oburzeniem zawołał Paweł — wcale tego nie mówiłem. W ten sposób najżyczliwsze uwagi można komentować jako objaw złośliwości. Widocznie albo ja nie umiem dość