Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/305

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jest.
— Co jest?
— Leciutki ślad na szkle. Oddycha...
Nieznośna huśtawka zaczynała zwalniać swe szalone tempo, lecz jednocześnie nieopisany ból przeszył plecy wzdłuż stosu pacierzowego.
Trwał sekundę, lecz po pewnym czasie znów się odezwał z większą jeszcze siłą. Spłynął ku górze i utkwił w czaszce.
Paweł uprzytomnił sobie, że to prawdopodobnie robią operację... Pęknięta czaszka... Ból wracał szalonemi porywami, w miarę jednak, jak te się powtarzały, zdawały się coraz bardziej tępieć, aż przeszły w huk, dudniący huk, wśród którego ledwie dobiegały jego uszu głosy zzewnątrz.
Teraz już wiedział, że go przenoszą, że poruszają jego rękami, że obmywają mu rany. Zdawał sobie z tego sprawę, lecz nie czuł dotyku. Później było dokoła znowu dużo ruchu aż wszystko ucichło.
Pozostało tylko szybkie gorączkowe cykanie zegarka, lecz i to rozpłynęło się w ciszy.
Musiał zapadać w sen, czy w malignę, gdyż cisza zaczęła dzwonić, a w niej jakiś bardzo znajomy głos powtarzał szeptem: — Będziesz żył, Pawle, będziesz żył... — i znowu powtarzał: — Będziesz żył...


Koniec tomu pierwszego.