Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.

uspokaja, że żąda, by Krzysztof mu natychmiast klucze oddał, lecz w tejże chwili odezwała się pielęgniarka. Zapytywała Krzysztofa, czy nie zawiadomić zaraz lekarza o tem, że chory odzyskał przytomność.
— Sam to zrobię — powiedział Krzysztof i wyszedł z pokoju.
Paweł chciał krzyknąć, by go zatrzymać, lecz zabrakło mu głosu. Z krtani wydobyło się tylko jakieś nieartykułowane charczenie. Czoło, skronie i policzki pokryły się potem. Czuł, że ponownie traci przytomność i całą siłą woli usiłował utrzymać powieki otwarte.
— Proszę to wypić — powiedziała pielęgniarka.
Na wargach uczuł lepki, gorzkawy płyn. Przełknął i w przeciągu bardzo krótkiego czasu poddał się przemożnej senności. Gdy po pewnym czasie obudził się, czuł się znacznie silniejszy. Widocznie w pokoju rozjaśniono nieco światło, gdyż było znacznie wyraźniej widać kontury mebli, łóżko, kołdrę i na fotelu obok wysokiego mężczyznę z brodą, która w tem świetle wydawała się różowa.
Sen wzmocnił Pawła o tyle, że zupełnie przytomnie rozmawiał z lekarzem. Dowiedział się odeń, że na szczęście obrażenia, jakie odniósł podczas napadu, nie pozostawią w organizmie żadnych ujemnych skutków. Pęknięcie czaszki nie miało zbyt groźnych powikłań i goi się zupełnie zadowalająco. Porażenie wzroku było tylko czasowe, a następstwa wstrząsu małego móżdżku minęły po upływie jednej doby. Już wtedy odzyskał możność ruchów. Nieco gorzej jest z lewą ręką, która osłaniając głowę uratowała mu życie, lecz sama uległa tak poważnemu zmiażdżeniu, iż pomimo trzykrotnych zabiegów operacyjnych nie dało się doprowadzić jej do pierwotnego stanu. Jednakże jest pewność, że Paweł będzie nią władał normalnie z wyjątkiem, niestety, trzech palców.
— A kiedy mnie pan wypuści z łóżka? — zapytał Paweł.