Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

bora, zapisany pierworodnemu synowi państwa Karolostwa był aż nadto wyraźnym powodem. Nie ulegało wątpliwości, że nietylko pan Karol, lecz i niektóre osoby z bliskiego otoczenia, jak naprzykład Blumkiewicz, musiały wiedzieć o tem i jeżeli wypadało dziwić się czemu, to jedynie ich wstrzemięźliwości w zachowaniu tajemnicy.
Co więcej, Paweł zrozumiał teraz także i powody własnej swej życzliwości dla Krzysztofa, czegoś, co go doń pociągało, czegoś, co go niemal rozbrajało, a w każdym razie uniemożliwiało trzeźwy i bezkompromisowy doń stosunek, taki jak do wszystkich innych. Uśmiechał się teraz do siebie na samą myśl, że dzięki tej maskaradzie posądzał siebie aż o popędy homoseksualne.
Niewątpliwie ta dziewczyna, przebrana za mężczyznę, miała w sobie coś fascynującego. Jakby miękkość przemocą umodelowaną w kanciaste formy, jakby skarykaturowany wdzięk, jakby subtelność, której nadano ostry niemiły ton. A jednak pozostała ta specyficznie kobieca harmonja ruchów, nad której zamaskowaniem wiele musiano zużyć pracy, pozostały oczy ze swoim wyrazem i wspaniałe rzęsy i linje twarzy i świeże usta, do których nie dał się przykleić wyraz męskiej stanowczości... Jedno było pewne: z pośród kobiet, z któremi się stykał, ta największe na nim robiła wrażenie.
Przez pewien czas leżąc z zamkniętemi oczyma, Paweł usiłował przekonać samego siebie, że nie zwróciłby wcale na nią uwagi, gdyby nie intrygujący szczegół męskiego przebrania. Ponieważ jednak w naturze Pawła nie było ani źdźbła talentu autosugestji, szybko pozbył się tej pożądanej myśli. Oczywiście w zwróceniu uwagi pewną rolę grać musiała niezwykłość sytuacji. Jednak w żadnej nie przeszedłby obok takiej dziewczyny obojętnie.
Najciekawsze było to, że interesowała go nietylko fizycznie.