Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/027

Ta strona została uwierzytelniona.

i nagle bez żadnego przecie powodu, bez żadnej rozsądnej przyczyny poczuł w sobie radość.
W sąsiednim pokoju rozległy się człapiące kroki pielęgniarki. Przyszła i oznajmiła, że przyjechał lekarz.
Opatrunek zajął około godziny czasu. Rana nad skronią była już na zupełnem wygojeniu. Ręka natomiast wymagała jeszcze dłuższej kuracji. Doktór był zupełnie zadowolony ze stanu pacjenta. Wypytawszy i opukawszy go szczegółowo, orzekł, że przy uintensywnieniu odżywiania, w krótkim czasie Paweł będzie mógł wstawać z łóżka na kilka godzin dziennie. Zburczał też pielęgniarkę, że niepotrzebnie próżnuje:
— Pani już tu sama niewiele ma do roboty, a jeszcze akaparujecie sobie pana Krzysztofa, który biedak schudł na szczapę. Powinien pan się wyspać dobrze i jeść za trzech.
Od tego dnia zaczęła się rekonwalescencja Pawła.
Początkowo ulegając prośbom Krzysztofa (ilekroć byli razem nazywał ją już kobiecem imieniem) nie zajmował się niczem, ograniczając się tylko do czytania czasopism. Jednakże już po czterech dniach kazał wezwać do siebie Holdera, a nazajutrz inżyniera Kamińskiego.
Od rana siadał w fotelu przy oknie, dokąd kazał przenieść aparat telefoniczny i tak pomału powracał do dawnych zajęć. Najwięcej sprawiało mu kłopotu to, że nikomu nie mógł powierzyć opracowania sprawy kauczuku, a większość materjałów znajdowała się w biurku fabrycznem; nie chciał prosić Krzysztofa, by mu je przyniósł, gdyż nikogo nie mógł wtajemniczać w przygotowywaną akcję.
Tymczasem odbył konferencję z inżynierem Ottmanem. Z zadowoleniem dowiedział się, że budowa fabryki postępuje szybko i że nic nie wpłynęło na wstrzymanie robót. Polecił Ottmanowi zrobić wszystko, by jeszcze bardziej przyśpieszyć tę sprawę. Liczył na to, że przy końcu miesiąca da się rozpocząć pierw-