Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

łem, a ze zrozumiałych względów uciekałem nawet od rozmów. Tłumaczono to sobie prawdopodobnie moją dzikością, czy też obyczajami mego kraju. Zresztą starałem się dostroić jak najbardziej do tonu tych środowisk męskich. Używałem ordynarnych przekleństw i nieprzyzwoitych słów z zupełną swobodą. Nie potrzebuję ci dodawać, że tak samo nie cierpiałem kobiet...
— Ale u nich miałeś powodzenie?
— Nie. Możesz to łatwo zrozumieć. Przecie byłem skazany na spędzanie życia w sposób zupełnie bezpłciowy. Zostawiono mnie poza nawiasem życia...
Paweł przypomniał sobie szare arkusiki jedwabistego papieru. Miał wielką ochotę zapytać Krzysztofa do kogo były pisane te rozpaczliwe listy. Oczywiście teraz wiedział już ponad wszelką wątpliwość, że Krzysztof pisał je do niego, lecz tak korciła go chęć usłyszenia potwierdzenia z jego własnych ust, że dużo trudu kosztowało Pawła powstrzymanie się od wyznania, że listy czytał. Tam też była mowa o owym nawiasie życia, zamkniętym nazawsze.
— To musiało zrodzić we mnie nienawiść do życia — ciągnął Krzysztof — stara bajka o lisie i winogronach...
— I mogłaś się z tem pogodzić — zdziwił się Paweł — nie próbowałaś walczyć? Przecie, do licha, musiałaś odczuwać poprostu najzwyklejszy prozaiczny popęd, zwykłą „wolę Bożą!...“
Krzysztof potrząsnął głową:
— Przeciwnie. Pogodziłem się ze swoim losem. Pocieszałem się tem, że nie jestem ani pierwszy ani ostatni, a raczej ani pierwsza ani ostatnia z kobiet, skazanych czy zmuszonych do przejścia przez życie w męskiem przebraniu. Było ich wiele. Nie zdziwisz się, gdy ci powiem, że namiętnie zbierałem o nich wszystko, co się po różnych bibljotekach i archiwach dało znaleźć. Historja wielu rodów, tronów, a nawet Watykanu, zawiera dużo materjału w tej dziedzinie.