Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/038

Ta strona została uwierzytelniona.

tem dwieście miljonów franków pozostaje mu w ręku.
— No tak — zaoponował minister — jednakże mówił pan, że konieczne jest płacenie naszym eksporterom zgóry, a skąd Skarb ma wziąć takie olbrzymie sumy, skoro i tak z trudem łatamy dziury budżetowe?
— Sumy nie byłyby odrazu tak wielkie. W pierwszej transzy chodziłoby o kwotę piętnastu do dwudziestu miljonów dolarów. Zważywszy ogrom przedsięwzięcia i naturalną szybkość obrotów jest to drobiazg. Podjąłbym się znaczną część tej kwoty znaleźć.
— Przypuśćmy — powiedział minister — jednakże twierdzi pan, że rząd na sprzedawanych przez pańską centralę eksportową produktach musiałby tracić, musiałby dokładać premje, sięgające niekiedy czternastu procent. To już nie wytrzymuje żadnej kalkulacji.
— Przeciwnie, będzie to strata o dwie trzecie mniejsza niż ta, jaką trzeba byłoby płacić w charakterze procentu od pożyczki. Niech pan minister weźmie pod uwagę, że za każdego dolara, czy franka, który wpłynie do kas Banku Polskiego, wypuszcza się złotych za trzy dolary, czy trzy franki! Nadto przychodzi przecie i ten drobiazg, że pożyczkę trzeba zwrócić, tu zaś pieniądze, które wpłynęły, raz na zawsze pozostają własnością państwa. Jedynie ważnym momentem w tem przedsięwzięciu, absolutnie pozbawionem ryzyka, jest utrzymanie ścisłej tajemnicy kapitałów centrali eksportowej. Oczywiście bowiem, z chwilą gdy dowiedzianoby się, że jest to ukryta premja wywozowa, pociągnęłoby to za sobą nieobliczalne skutki w polityce ceł innych państw w stosunku do nas. Dlatego centrala jest niezbędna. Uważam też, że cztery procent od obrotu, oczywiście pod ścisłą kontrolą rządu, należy się jej w zupełności. Zresztą w memorjale, który pozwolę sobie panu mini-