Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/040

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, jeżeli rada ministrów projekt zatwierdzi!
— Nie wątpię o tem — z całą swobodą zapewnił Paweł — zadecyduje tu autorytet pana ministra i jego wola ratowania za jednym zamachem waluty i gospodarstwa krajowego. Prosiłbym też o pośpiech, gdyż obecnie mam wiele nawiązanych stosunków z importerami całego szeregu państw, a przy labilności konjunktury w krótkim czasie mogą zajść zmiany na niekorzyść.
— Jeszcze jedna kwestja — powstrzymał go minister — w jaki sposób ukryje pan przed wywiadem obcym fakt finansowania centrali przez Skarb Polski?
— To drobiazg, puści się do prasy wiadomość, że uzyskałem od grupy finansistów zagranicznych znaczną pożyczkę. Dla nadania wiadomości znamienia prawdy nadmieni się przytem, że rząd pożyczkę tę zagwarantował.
Wychodząc od ministra Paweł nie wątpił, że projekt pójdzie szybko i dobrą drogą. Dla zapewnienia wszakże gwarancji jego powodzenia tegoż dnia odwiedził pana Kolbuszewskiego, radcę ministerstwa Przemysłu i Handlu, który w łonie komitetu ekonomicznego z tytułu swojej wiedzy odgrywał jedną z najpoważniejszych ról. Z Kolbuszewskim stykał się już nieraz i wyrobił sobie zdanie, że jest to człowiek wszelkich pozorów urzędowego nieprzejednania; ten młody jeszcze biurokrata robił wiele wysiłków, by otrzymać intratniejsze stanowisko w przemyśle śląskim. Paweł nie dziwił się temu. Pensja sześciuset czy siedmiuset złotych nie mogła wystarczyć człowiekowi o tak dużych ambicjach jak Kolbuszewski.
Rozmowa z nim była krótka, lecz całkiem wyraźna. Projekt nietylko nie wzbudził żadnych wątpliwości, lecz zjednał go odrazu. Stanowisko zastępcy dyrektora Centrali Eksportowej odpowiadało mu całkowicie. Dokładnie w miesiąc po przyjęciu projektu przez komitet ekonomiczny rady ministrów, Kolbuszewski miał złożyć swoją dymisję i przejść do Cen-