Pozycja Pawła pozwalała mu już jednak nie liczyć się zbytnio z życzeniami Ministerstwa i stało się tak, jak przewidział: baron Colberg sam zjawił się u niego. Ponieważ był to również człowiek interesów, rozmowa trwała krótko: Colberg otrzymał zamówienia, a Paweł Dalcz znaczny pakiet akcyj huty „Letycja“.
Po „Letycji“ przyszła kolej na przędzalnię Waksberga w Łodzi, na naftowe towarzystwo „Oleum“ w Borysławiu, na Spółkę Akcyjną „Sachs i Synowie“ w Mysłowicach, na kopalnię „Nobel“, Bałtyckie Towarzystwo Transportowe, na „Eksport Drzewny Dawid Kon i Spółka“, cementownie „Lasocice“ i t. d.
W początkach grudnia Paweł był już członkiem zarządu dwudziestu kilku spółek akcyjnych, a w niektórych, bardziej od niego uzależnionych, został wybrany na prezesa.
Nie było to zresztą z najmniejszą szkodą owych towarzystw.
Nie mówiąc już o zamówieniach dla Centrali Eksportowej, dawało to im możność korzystania z nazwiska Pawła Dalcza, które wystarczało we wszystkich bankach za najlepszą firmę. Nadto w wielu wypadkach Paweł zabierał się do uporządkowania interesów danego przedsiębiorstwa, a to, dzięki jego zdolnościom, dzięki znajomości ludzi i interesów, prawie zawsze dawało duże korzyści.
Z dnia na dzień, niemal z godziny na godzinę rósł majątek Pawła i rosło jego znaczenie w świecie. Z tem wszystkiem jednak coraz bardziej brakowało mu dnia.
Na dobitek wszystkiego przyjechała jego matka. Pobyt na wsi nietylko jej nie zaszkodził, lecz zdawało się odmłodził ją. Wynudzona na odludziu, a zwabiona do Warszawy sławą Pawła, wprost nie dawała sobie wytłumaczyć, że jego czas jest od świtu do nocy zajęty. Chciała z nim „nagadać się“ i wiele go trudu kosztowało, zanim zdołał się jej pozbyć.
Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.