Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

pem jej świetle sylwetka w fotelu naprzeciw kształtowała się linjami wyraźnie kobiecemi. Na poręczy leżała nieruchoma długa wąska ręka, tak blisko, że mógł do niej dosięgnąć. Przyszło mu na myśl, że dłoń ta musi być przyjemnie chłodna, giętka i gładka. Uczuł wprost potrzebę dotknięcia do niej. Przechylił się i dotknął jej lekko. Dziewczyna drgnęła i odruchowo cofnęła się. Paweł dostrzegł jej zmieszanie i sam nieco się zdetonował, a to go trochę zdziwiło, lecz zdziwiło nieprzyjemnie.
— Nad czem się zamyśliłaś? — zapytał uśmiechając się nieszczerze.
Nic nie odpowiedziała i to jeszcze bardziej utrudniało sytuację. Teraz już całkiem świadomie, dla podkreślenia naturalności pierwszego ruchu, Paweł wziął ją za rękę i potrząsnął:
— Usypiam cię swojem nudziarstwem — zażartował i natychmiast spostrzegł, że brzmi to fałszywie, że powiedział zdawkowe głupstwo i że jest z tego powodu niezadowolony, za bardzo niezadowolony z siebie, a to zkolei było już irytujące. Dlatego szybko powiedział: — masz śliczną rękę... Działa wręcz hipnotycznie... Zabierz mi ją, bo ją zgniotę...
Zaśmiał się znowu i zamknął dłoń. Zdawał sobie sprawę, że ściska jej palce aż do bólu, lecz chciał, musiał wywołać jakiś, bodaj najmniejszy odruch tej ręki. To uspokoiłoby go i zakończyło dręczącą sytuację. Gdy podniósł oczy spotkał jej spojrzenie rozjarzone, uparte, palące. Czemprędzej pochylił głowę, przyglądał się przez chwilę trzymanej ręce, jak jakiemuś przedmiotowi, który wzięło się przypadkowo i niewiadomo dlaczego, machinalnie podniósł ją do ust, pocałował i wstał:
— Dobranoc — rzucił krótko — czas spać.
Wyszedł prędzej niż należało i z przesadnym pośpiechem zamknął za sobą drzwi. Zachował się niczem smarkacz. Był wściekły na siebie i niedorzecznie wzburzony.