Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

ki. Centrala Eksportowa była tylko jednem ze źródeł, drugiem miały się stać wszystkie firmy, w których Paweł był członkiem zarządu.
Dały się jeszcze znacznie obciążyć hipoteki Dalczów i „Optimy“, oraz zmobilizować drobne kredyty zagraniczne. Na nieszczęście Paweł w swoim czasie nie mógł przeprowadzić przyśpieszenia druku akcyj Międzynarodowego Koncernu Optimy. Mógłby teraz te akcje zastawić, lub nawet sprzedać. Posiadał jednak w ręku świadectwo na swój dwudziestoprocentowy udział w koncernie i miał nadzieję, że w Paryżu uda się pod zastaw tego świadectwa wydobyć przynajmniej dwa miljony franków.
Przed wieczorem przyszły jeszcze dalsze depesze. Obliczenia nie zawiodły Pawła. Baissa papierów kauczukowych na całej linji przechodziła w panikę. Paweł cały dzień spędził ze słuchawką telefonu w ręku, lub w samochodzie.
Na dwie godziny przed odejściem pociągu pojechał do domu, grzecznie lecz stanowczo wyprawił czekającą nań matkę i zamknął się w swoich pokojach. Po chwili ku zdumieniu Krzysztofa rozległy się stamtąd dźwięki gramofonu i warkot, przypominający hałas elektrycznego wentylatora. Nikt przecie nie mógł przypuszczać, że to pracuje ręczna drukarnia. A pracowała z wielkim wysiłkiem. W przeciągu krótkiego czasu musiała dostarczyć Pawłowi kilkudziesięciu najróżnorodniejszych blankietów. Gdy już były gotowe, z kasy pancernej wywędrowały na stół pudełka z masą różnych pieczęci i stempli.
Dziesięć przed jedenastą Paweł otworzył drzwi. Był już gotowy do drogi. W salonie czekał sekretarz i kilku interesantów.
— Panowie zechcą odrazu pojechać na dworzec. Tam zdążymy się porozumieć — powiedział Paweł, w kapeluszu i w futrze, przechodząc przez salon.
Zapukał do Krzysztofa i nie zdejmując kapelusza wyciągnął doń rękę: