winienem był przewidzieć tę semicką nerwowość. Cóż z tego, że przyjaciel rodziny? Ładnego bigosu nawarzyłby mi. W każdym razie bardzo ci dziękuję. Dzielna z ciebie dziewczyna. Myślałem jednak, że Blumkiewicz ma więcej zimnej krwi.
— Nie można mu się dziwić — potrząsnęła głową — znalazł się istotnie w strasznej sytuacji. Nie chciałam dziś tobie tem głowy zaprzątać, ale już powiem... Czy wiesz, że jeden z odbiorców odesłał cały transport Optimy?
— Dlaczego odesłał? — bez zdziwienia zapytał Paweł.
— Dlatego... że kauczuk skruszał. Stał się do niczego.
Spodziewała się, że Paweł się przerazi, że wiadomość ta wywrze na nim wrażenie, którego nawet on nie potrafi ukryć.
Siedział jednak nieporuszony, jakby czekał dalszych szczegółów.
Zaczęła mówić. Sama miała to w ręku. Kauczuk jest rzeczywiście na nic. Strzępi się i rozsypuje na drobne wiórki. Rzecz nie do pojęcia, zważywszy, że na jezdni, w ebonitowych meblach, a nawet w niektórych partjach na składzie trzyma się doskonale. Chemik fabryczny, a także i Blumkiewicz nie umieją sobie tego wytłumaczyć. Albo wchodzi tu w grę przypadkowość, albo zła wola Ottmana, który świadomie zataił coś z recepty przez zemstę za usunięcie go od kierownictwa. Blumkiewicz przez oszczędność wstrzymał dalszą produkcję.
— A to idjota! — zerwał się Paweł — powiadasz, że wstrzymał? Może jeszcze i Ottmana wezwał?
— Nie — uspokoiła go — Ottmana nie wezwał, gdyż twierdził, że miał wyraźny twój zakaz, a co dotyczy wstrzymania, to trwało ono tylko jeden dzień. Teraz fabryka jest w pełnym ruchu.
— No dobrze, a czem motywował wobec personelu zatrzymanie fabryki?
Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.