Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

gła, że brakuje na nim syfonu z wodą sodową i szklanki i teraz przypomniała, że Karolina nie mogła wejść, gdyż drzwi od służbowej części mieszkania są pozamykane. Zastanowiła się: jeżeli otworzy je, Ignacy zrana wejdzie, by posprzątać i oczywiście spostrzeże, że Paweł wrócił, zostawić zaś drzwi zamknięte... to nie ma sensu. Przecie kiedyś i tak trzeba je będzie otworzyć. Nie wiedziała, co ma zrobić. W każdym razie musiał o tem zadecydować Paweł.
Napewno jeszcze nie zdążył usnąć. Wogóle zapomniała go zapytać, czy jego powrót ma długo pozostać tajemnicą nawet dla służby. Jeżeli śpi, nie będzie go budzić...
W salonie i w gabinecie było ciemno. Z sypialni jednak wąziutką szparą pod drzwiami przenikało słabe światło. Podeszła na palcach i lekko zapukała:
— Pawle...
— To ty, Krzysiu? — odezwał się zaraz.
— Tak, zapomniałam spytać cię co do służby.
— Proszę cię, wejdź. Wprawdzie leżę już w łóżku, ale się chyba nie zgorszysz.
W pokoju panował półmrok. Świeciła się tylko ciemna ampla pod sufitem. Zbliżyła się do łóżka. Paweł leżał z rękami założonemi pod głowę. Na stoliku piętrzył się stos notatek i wycinków z gazet oraz gruby pęk małych kluczy.
— Nie obudziłam cię? — zapytała.
— Nie. Ale dlaczego ty nie śpisz?
— O, nie chce mi się, a pozatem przypomniałam sobie, że trzeba jakoś zrobić ze służbą. Czy ty stanowczo nie chcesz, by oni dowiedzieli się, że przyjechałeś?
— Służba jest zawsze gadatliwa, ale masz rację. Trzeba im tylko zapowiedzieć, żeby trzymali język za zębami. Gdyby się w Warszawie rozeszło o moim przyjeździe, nie miałbym chwili spokoju.
Rozejrzała się. Kapa z łóżka leżała zmięta na krześle, a i samo łóżko było nierówno posłane.