Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, nieprawdopodobieństwo było chociażby w tem, że nawet gimnazjum nie skończyłem, ale nie o to chodzi. Mój mentor twierdził, że każdy, kto rozumie Bacha, ma napewno zadatki na genjalnego ekonomistę. Nie umiał tego uzasadnić logicznie, ale cytował cały szereg nazwisk na potwierdzenie swej teorji.
— Więc nie omylił się i tu.
— Aha — uśmiechnął się — więc i ty sądzisz, że jestem genjalnym ekonomistą?
— Nie potrzebuję sądzić. To jasne jest dla każdego, kto tylko widział cię w interesach.
Paweł żywo zaprzeczył ruchem głowy.
— To zupełnie inna rzecz. William Willis i zresztą wszyscy popełniają ten sam błąd, wynikający ze złej interpretacji nazwy ekonomisty. Człowiek umiejący robić dobre interesy, robi je właśnie dlatego, że nie ma pojęcia o podstawowych regułach ekonomji. Wszyscy mistrzowie ekonomji poumierali w nędzy. Zwróć, moja droga, uwagę na ten właśnie znamienny szczegół. Rozumieli ekonomję i Bacha, co im nie przeszkodziło tracić majątki i wegetować na poddaszach. Nie, moja Krzysiu, ja obciąłbym się na pierwszym egzaminie z ekonomji, a zapewniam cię, że to samo stałoby się z Willisem, z Fordem, Morganem, czy Rockefellerem. Wszystko to są ordynarne nieuki...
Uderzył kilka taktów, przyjrzał się nutom i pokiwał głową:
— Nawet Bacha nie znają. Im więcej przyglądam się życiu, tem mocniej utrwalam się w przeświadczeniu, że niema większego wroga praktycznego działania niż teorja. Wszyscy ludzie, którzy do czegoś pozytywnego doszli, wolni byli od kultu dla teorji. Teorja w życiu to klosz, zasłaniający pole obserwacyjne, to kierat, w który włażą naiwni. Życie nie znosi żadnych form sztywnych, wymaga giętkości i umiejętności przystosowania się do środowiska, szybkiego i nawskroś praktycznego oceniania warunków, sporadycznie, indywidualnie, doraźnie. Teorje w polityce spra-