Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/208

Ta strona została uwierzytelniona.

się na jego genjuszu finansowym i nabrał doń zaufania. Przeprowadzenie olbrzymiej afery kauczukowej jeszcze bardziej utwierdziło między nimi stosunek wzajemnej życzliwości.
— Gdybyś chciał mnie wystrychnąć na dudka — powiedział pewnego razu Willis, odsuwając kwit podany mu przez Pawła — zrobiłbyś to już dawno. Między nami te świstki są niepotrzebne.
— Dziś nie mam tego zamiaru — roześmiał się Paweł, — ale bądź ostrożny. Mogę zmienić projekty!
— Mój drogi — wydął wargi Amerykanin — pozwól, że ci przypomnę przysłowie polskie, którem mnie kiedyś częstowałeś: lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zarobić. Ale mam wrażenie, że my we dwójkę nie stracimy, co stary?
— Nie mam żadnych w tym względzie obaw — z przekonaniem potwierdził Paweł i jednocześnie pomyślał:
— Przekonasz się głupcze, że przysłowie się sprawdzi.
Istotnie Paweł miał teraz w ręku wszystkie atuty, by porządnie oskubać Willisa. Jadąc do Paryża nawet nie przypuszczał, że tyle zdoła uzyskać. Mówiąc poprostu Willis sam dobrowolnie wszedł w ślepą uliczkę, zdając się na łaskę i niełaskę Pawła. Oddanie mu całego przemysłu wytwórczego nie było przecież niczem innem, jak stworzeniem monopolu produkcji surowca, monopolu, od którego przemysł przetwórczy zależny był pod każdym względem.
— Co za głupiec, co za głupiec — powtarzał Paweł rozmyślając o tem nietylko ze zdumieniem, lecz i z pewną dozą niezadowolenia.
Irytowała go naiwność dotychczasowego wspólnika i obiecywał sobie należycie go za tę lekkomyślność ukarać. Ukarać chociażby za rozczarowanie, jakie sprawił. Paweł spodziewał się gry o wiele ciekawszej i bardziej wyrafinowanej. Miał opracowany plan podziału zdobyczy wprawdzie również na swoją ko-