Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

O tym istotnym stanie rzeczy nie wiedział i nie mógł wiedzieć nikt oprócz samego Pawła. On też skupiał w swem ręku wszystkie nici, starając się najbliższych nawet współpracowników utrzymać w nieświadomości nieustannego niebezpieczeństwa. Zresztą makietowe ściany gmachu zwolna ale stale wypełniały się cementem prawdziwego pieniądza. Jeszcze kilka lat, a żadna burza, żaden orkan nie będzie w stanie zachwiać jego potęgą.
Gdy tłumaczył to Krystynie, jedynej istocie ludzkiej, przed którą odkrywał swe plany, sam podniecał się tą potęgą:
— I pomyśl! — mówił — niema już nikogo, ktoby mógł dla mnie przedstawiać niebezpiecznego wroga. Wszystkich największych wziąłem w ryzy, uzależniłem od siebie. William Willis jest całkowicie w mojem ręku. Towarzystwo Vandinga mogę wywrócić jednem pociągnięciem pióra, koncern Kanadyjski drży przedemną, a sam Lorgan musiał mnie prosić o pomoc. Głupcy! Otaczają mnie szpiegami, by poznać moje słabe strony! I nic wywęszyć nie potrafią. Okiełznałem największych i będą musieli iść w cuglach dokąd im każę. Czy ty to rozumiesz? Niema dziś na ziemi człowieka, któryby się ważył być przeciw mnie!
I Paweł miał rację. Istotnie nie było takiego człowieka. Poza człowiekiem jednak i poza jego wolą istnieją wielkie nie dające się przewidzieć ani opanować fale życia zbiorowego. Tego nie brał w rachubę Paweł Dalcz, a gdy dostrzegł, gdy dostrzegł wcześniej zresztą od innych zbliżającą się katastrofę, zapóźno już było na zwijanie olbrzymich żagli.

ROZDZIAŁ VII


Zaczęło się to wszystko niepozornem zdarzeniem: Wiedeński Bank Dyskontowy zawiesił wypłaty.
W tydzień później związana z bankiem hambur-