wylądować na wschodnim krańcu lotniska i stąd odjechał pierwszą spotkaną taksówką nie do hotelu Ritz, gdzie stawał zazwyczaj, lecz do Carltonu. Tu przedewszystkiem zażądał od dyrektora zachowania tajemnicy jego pobytu w hotelu. Przez hall przeszedł szybko z podniesionym kołnierzem futra. Blumkiewicz, który stosownie do polecenia przyjechał w godzinę później, zajął się wszelkiemi formalnościami, tłumacząc administracji hotelu i służbie, że jego szef jest tak zajęty, iż wchodzenie do jego pokoju jest absolutnie wzbronione, a dopuszczanie jakichkolwiek obcych osób spowoduje natychmiastowe przeniesienie się prezesa do innego hotelu. Jednocześnie Blumkiewicz głośno wypytywał, czy nie nadszedł jeszcze kufer z rzeczami, które miano wysłać z Brukseli autem.
Oczywiście żadnego kufra nie było, gdyż Blumkiewicz zajął się jego kupieniem dopiero nazajutrz rano. Tymczasem Paweł nie opuszczał swego numeru, a telefonistka z centrali hotelowej mogła stwierdzić jedynie to, że niemal bez przerwy rozmawiał telefonicznie z miastem. Wieczorne dzienniki przyniosły wiadomość o przybyciu Pawła Dalcza, podały też kilka nazwisk ogólnie znanych finansistów, którzy od jutra wraz z nim mają rozpocząć narady nad sytuacją gospodarczą. Niektórzy z tych panów wypowiedzieli wobec przedstawicieli prasy poglądy nieukrywanie pesymistyczne i z rezerwą, ale stanowczo podali w wątpliwość samą autentyczność wywiadu Dalcza, a to ze względu na zbyt pohopny jego optymizm.
Istotnie nazajutrz w jednej z agenturowych firm Pawła rozpoczęły się narady. Paweł robił wszystko, by w oczach zebranych wyglądać na najbardziej zdenerwowanego, by wywrzeć wrażenie tonącego, który bodaj brzytwy gotów jest się chwycić. Kiedy zaś przed wieczorem jeden z Holendrów wyraźnie postawił wniosek przerwania bezcelowych narad, Paweł niespodziewanie wysunął argument, który nakazywał ich przedłużenie: otrzymał właśnie depeszę, że okręt
Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/257
Ta strona została uwierzytelniona.