Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

się po gęstwinie, czy mu się jakie gniazdo ptasie nie trafi. Chodził tu i owdzie, aż wreszcze doszedł do olbrzymiego dębu, którego pięciu ludzi nie mogło by objąć. Stanął i pomyślał sobie, że na takim dębie pewnie nie jeden ptak zakłada swoje gniazdo.
Nagle, wydało mu się, że słyszy jakiś głos.
Zaczął nasłuchiwać i wyraźnie usłyszał następujące słowa, wymówione bardzo głuchym tonem:
— Wypuść mnie, wypuść mnie!
Rozejrzał się dookoła, ale nic nie mógł odkryć; zdawało mu się, że głos wychodzi z ziemi, więc zawołał:
— Gdzie jesteś?
Głos odpowiedział:
— Jestem tu, na dole, pomiędzy korzeniami dębu. Wypuść mnie, wypuść mnie!
Uczeń jął grzebać w korzeniach, aż nareszcze w jednej małej dziurze spostrzegł flaszkę. Podniósł ją do góry i obejrzał pod światło. We flaszce było coś żywego, jakgdyby żaba, coś, co skakało do góry i na dół.
— Wypuść mnie, wypuść mnie! — znowu głos zawołał: — Uczeń, nie podejrzewając nic złego, wyciągnął korek z