i handluję garnkami, jakże sobie kpić ze mnie będą.
Ale nic nie pomogło, musiała się poddać, o ile nie chciała z głodu umrzeć.
Za pierwszym razem poszło dobrze, mężczyzni kupowali u niej, bo była ładna i płacili, ile zażądała; byli nawet tacy, co dawali jej pieniądze i towaru wcale nie brali.
Teraz więc żyli z zarobku, ile go starczyło, a potem znów mąż zgromadził masę nowych naczyń. Żona rozstawiła w jednym z rogów rynku swój towar i rozpoczęła handel. Aż oto zjawił się nagle pijany huzar i wpadł prosto na garnki, że tylko skorupy zostały. Ona zaczęła płakać i nie wiedziała, co począć z przestrachu.
— Ach na co mi to przyszło, zawołała. Ach co też mój mąż powie!
Pobiegła do domu i opowiedziała o nieszczęściu, jakie ją spotkało.
— A któż siada na rogu placu z kuchennemi naczyniami? — rzekł mąż. Przestań płakać. Widzę, że nie jesteś zdatną do żadnej roboty. To też byłem w zamku naszego króla, pytając go, czy nie potrzebuje dziewki do kuchni i przyrzekł, że cię przyjmie. Za to dostaniesz całkowity posiłek dzienny.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.