Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

i zadał mu parę ciosów z lewej i prawej strony, tak, że wilk, krwawiąc i krwawiąc, z rozpaczliwem wyciem wrócił do lisa.
— I cóż, bracie wilku? — lis zapytał: — jakżeś sobie poradził z człowiekiem?
— Ach, — odparł wilk, — nie wyobrażałem sobie tak mocnego człowieka. Zdjął on najprzód kij z pleców, dmuchnął nań i obrzucił mi czemś mordę. Strasznie mi to załaskotało. Potem jeszcze raz dmuchnął po kiju, a na nosie uczułem istny piorun z gradem, a gdy już byłem zupełnie blizko, wtedy wydobył sobie z ciała gołe żebro i tak mnie zaczął niem prać, że o mało nie padłem bez życia.
— Widzisz, rzecze lis, — tak to chwalcom bywa!